ALICJA WALCZAK

Urodzona w Gdańsku, artysta malarz, fotografik, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku na Wydziale Grafiki. Dyplom uzyskała w 2010 r. obroną pracy "Energia Światła". Dziennikarka, absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego na kierunku Dziennikarstwo, absolwentka Wyższej Szkoły Komunikacji Społecznej w Gdyni, tłumacz języka włoskiego.
Ukończyła szkołę Scuola Interpretti International School we Włoszech. Podróżniczka, pasjonatka śpiewu, tańca i sportu.
Brała udział w zbiorowych plenerach i wystawach w Polsce i zagranicą. Jej prace znajdują się w kolekcjach we Włoszech, Norwegii i USA.

ŚWIATŁOŚĆ I PRZEMIANA

Alicja Walczak w malarstwie sztalugowym przekazuje głębię swoich doznań związanych z pięknem otaczającego nas świata, podróży jakim zwie życiem a także obrazów życia wewnętrznego związanego z rozwojem duchowym.
Dzieli się swoim światem z obserwatorem poprzez symbolikę znaków, słowa z przestrzeni duchowej. Świat ten ma wiele wymiarów rozpoczynając od pięknego pejzażu, kwiatów po wymowną symbolikę obrazów wewnętrznego człowieka i jego kondycji gdzie duchowość ma olbrzymi wpływ na podjęcie tematów artystycznych. Oprócz intensywnych, czystych barw pełnych życia po przytłumione, nostalgiczne, mgliste obrazy. W swoim dorobku ma także portrety świętych a także pisanie ikon. Charakterystyczną cechą jest wplatanie płatków złota, szlagmetalu, które mają reprezentować Światłość i przemianę. Prace wykonywane są w technice mieszanej, olejnej bądź akrylem. Emanują ciepłem, radością, zadumą i nastrajają refleksyjnie i optymistycznie.
Autorka zaprasza do swojego świata pełnego mistyki, które tętni życiem, kolorem gdzie obraz ze słowem staje się wkraczaniem w głębsze pokłady wiadomości. Artystka zajmuje się zagadnieniami przestrzeni malarstwa i jej relacjami duchowej strony otaczającego świata z pięknem oraz wrażliwością niezbedną do wykonywanych prac. Widzieć bowiem, to coś więcej niż patrzeć. Istotą jest jego odczytywanie, przeżywanie tzw. współodczuwanie.

BIG BROTHER

Wchodząc do tego programu nie mieliśmy pojęcia jak ludzie nas odbiorą, jak mamy postępować, co jest miłe oku. Było to swoistym eksperymentem. Po prostu staraliśmy się być sobą. Było w nas dużo spontaniczności, mimo że czuliśmy się tam dość dziwnie, bo nigdy wcześniej nikt z nas nie znajdował się pod stałą obserwacją kamer. Zresztą nie wiedzieliśmy wtedy o obecności niektórych z nich, np. tej z noktowizorem, która obserwowała nas w nocy. [...]

Na początku wszyscy chronili przed nominacjami te osoby, z którymi zwyczajnie lepiej się czuły. Później niektórzy przyjęli taktykę eliminowania tych, którzy mogli zagrażać im na drodze do wygranej. Mnie w programie nazywano "gladiatorem".